Niemal codziennie czytamy nową bajkę, ucząc się cierpliwego słuchania, ciszy, ucząc się rozróżniania dobra i zła, powtarzając stare prawdy o ludziach.
Tym sposobem poznaliśmy już "Czerwonego Kapturka", "O wilku i siedmiu koźlętach", "Kopciuszka", "Trzy świnki" i "Królewnę śnieżkę i siedmiu krasnoludków". Czasami wszyscy potrzebujemy wytchnienia. Wtedy mali podopieczni układają się wygodnie na dywanie, a ja cicho opowiadam inspirujące historie. Przez większość dni jest zupełnie inaczej- dzieci nie mają ochoty spokojnie słuchać, wolą same uczestniczyć w przedstawieniu. Najpierw rozdzielamy role. Bywa tak, że najbardziej nieśmiałe dzieci wyzwalają w sobie pokłady wielkiej odwagi i energii i stają się gwiazdami sceny, mówiąc wyraźnie, głośno i bezbłędnie szeptane przeze mnie teksty. Nie używamy zbyt wiele rekwizytów. Pracujemy wyobraźnią i przeżywaniem emocji. Nie jest nam potrzebny prawdziwy czerwony kapturek, koszyk ze smakołykami i maska wilka. Wystarczy pasek od spodni, który udaje wilczy ogon, koszyk od roweru z plastykowymi warzywami i fartuszek do malowania farbami, który sprawia, że mała dziewczynka zamienia się w babcię.
Widownia słucha jak zaklęta, słowa przychodzą łatwo, wierzymy w bajki, wierzymy w dobre zakończenia.
Jakiś czas temu, tuż po takich parateatralnych wprawkach malowaliśmy sceny z historii o "Czerwonym Kapturku":-)
Następne zdjęcia będą oddawać kolory dużo lepiej, słowo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz