Mama Sandry przyniosła mnóstwo ugotowanych jajek (tu moje doświadczenia z poprzednich lat wskazują, że zawsze jest ich za mało;)). Po prawdziwej uczcie, z udekorowanymi czekoladą buziami, podeszliśmy do swoich stanowisk i poszły w ruch pędzle, nożyczki i mazaki.
Myślę sobie, że natężenie hałasu, stopień napełnienia brzuchów, ilość popękanych jajek, rozlanych farb i okruszków świadczyły o absolutnie wspaniałej zabawie:)
Dziękuję wszystkim Rodzicom za pomoc w organizacji tego Wielkanocnego Drugiego Śniadania i mam nadzieję, że stanie się naszą tradycją:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz